Home » Aktualności » Intencje naszych działań

Intencje naszych działań

Tytuł oryginalny: „Intentions behind one’s actions”

Autor: Ajahn Nyanamoli Thero

Zródło: https://www.hillsidehermitage.org/intentions-behind-ones-actions/

Właściwa medytacja jest nierozerwalnie związana z Właściwym Poglądem. Jeśli nie ma się Właściwego Poglądu, to medytacja powinna być nastawiona na jego uzyskanie. Mówiąc prościej – sprowadza się to do rozwijania postawy klarowności (czyli szczerej postawy wobec siebie) w rozpoznawaniu umiejętnego jako umiejętnego (kusala) i nieumiejętnego jako nieumiejętnego (akusala).
Buddha zdefiniował Właściwy Pogląd w tych właśnie kategoriach – rozpoznawanie „dobrego jako dobre” i „złego jako złe”. Osoba z Właściwym Poglądem wie, ponad wszelką wątpliwość, że kusala jest kusala, a akusala jest akusala. Widząc, rozpoznaje to. Nie musi uwzględniać ani przyjmować żadnych innych, zewnętrznych kryteriów. Klarowność takiego widzenia odnosi się do tu i teraz, wewnętrznie. A zatem dla kogoś, kto jeszcze tego nie osiągnął, praktyka powinna zacząć się od ustanawiania Właściwych Kryteriów i medytacji poprzez ich pryzmat. Taka ‘równowaga’ jest definicją Właściwego samadhi.

Problem polega na tym, że tego rodzaju instrukcje są bardzo ogólne. Obecnie ludzie najczęściej potrzebują czegoś bardziej rozbudowanego i konkretnego. Współczesny człowiek chce „przepisu”, procedury rozpisanej na „kroki”. Chce wiedzieć, co dokładnie powinien zrobić, aby poskutkowało to automatycznym wyzwoleniem. Niestety, to tak nie działa. Jeśli spojrzeć na Sutty, gdy tylko Buddha mówił o medytacji, miało to na celu doprowadzenie do pełni wiedzy i mądrości. Jeśli jednak ktoś nie dysponuje tą ostatnią, spełnienie nie może ani powstać, ani zostać mechanicznie wytworzone. Bardzo często na pytanie jak medytować, Buddha odpowiadał instruując ludzi jak rozpoznawać i unikać tego co nieumiejętne oraz jak kultywować (bhavana) to, co umiejętne. Rozpoznanie natury kusala i akusala ma potencjał wyniesienia umysłu ponad i jedno i drugie, uwalniając go od działania (kamma) i jego rezultatów (vipaka), które są związane z obszarem umiejętnego i nieumiejętnego. I dlatego właśnie wykonywanie (robienie lub powtarzanie) jakichś konkretnych „kroków” nie wyprowadzi nas poza naturę kammy.
Możemy to natomiast osiągnąć przez zrozumienie.

Co więcej, metody i techniki zwykle nie prowadzą do niczego więcej niż zarządzania problemem cierpienia. Zarządzanie czymś nie jest w stanie tak naprawdę tego czegoś wykorzenić. Korzystniej będzie, jeśli – zamiast przyjmować postawę kontroli – spróbujemy rozpoznać, jaki rodzaj nastawienia do medytacji możemy utrzymać przez cały dzień. Takie podejście nie wymagałoby żadnego szczególnego, sprzyjającego środowiska ani specjalnych warunków. Niezależnie od tego, czy siedzimy w pozycji pełnego lotosu, czy po prostu idziemy ulicą. Trzeba znaleźć taki rodzaj równowagi, który można zachować w obu sytuacjach. Sposobem na to jest ustanowienie szerszego kontekstu w oparciu o ogólną uważność. Nie jest to drobiazgowa, skoncentrowana na szczegółach obserwacja i stosowanie się do zalecanych kroków techniki „medytacji”, skutkujących absorpcją. Zaabsorbowanie jest przeciwieństwem ogólnej świadomości.

Na przykład każda jhana jest w pełni oparta na niezachwianej świadomości, o czym możemy przeczytać w wielu Suttach. Nawet jeśli chcemy medytować w „formalny” sposób, na przykład siedzieć przez godzinę kilka razy dziennie, to możemy. Ważne, by nie robić tego w celu rozwijania jakiegoś rodzaju „doświadczenia pochłonięcia”. Na przykład próbując obserwować oddech w oczekiwaniu uwolnienia jakiejś nowej energii.
Celem medytacji jest pozostawanie obecnym tak bardzo, jak to możliwe. Obecnym lub świadomym tego, co już jest (uczuć, percepcji, intencji). Bez ingerowania, wypierania i zastępowania czymś innym. Chodzi po prostu o dostrzeganie trwającej obecności powstałego doświadczenia. Emocjonalnie, percepcyjnie i intencjonalnie. Ten rodzaj równowagi można następnie „rozszerzyć” na cały dzień, nawet gdy ktoś nie siada do medytacji.

Nie powinno to być zbyt trudne do zrozumienia (choć niekoniecznie łatwe do zaakceptowania). Cały sens praktyki Dhammy i medytacji to nic innego, jak zrozumienie natury rzeczy. Zrozumienie, które powstaje w wyniku świadomego rozróżniania tego, co powstaje i trwa w naszym doświadczeniu. To właśnie zrozumienie tego, co nieumiejętne, uwalnia od niego umysł.
Jeśli chcemy się naprawdę uwolnić raz na zawsze, to jedyna ku temu droga wiedzie poprzez wiedzę i świadomość.

Aby praktykować w sposób ukierunkowany na ostateczny cel uwolnienia, musimy stać się bardzo świadomi i szczerzy, w kwestii intencjonalności naszych działań. Niezależnie, czy są to działania proste czy złożone, błahe czy istotne, duże czy małe – dotyczy to wszelkich działań na poziomie ciała, mowy i umysłu. Trzeba uważnie się im przyglądać, dopóki ich motywacje i intencje nie wyjdą w pełni na jaw. A to dlatego, że to właśnie intencja definiuje zdrowe działanie jako zdrowe, a niezdrowe jako niezdrowe i to intencja jest, powiedzmy, „motywem” działania. To tutaj tkwi istota umiejętnego działania.
Stanowi to również prawdziwy „powód”, ten głęboko ukryty, do którego – być może – nie chcemy się przed sobą przyznać. Jeśli będziemy w stanie osiągnąć pełną przejrzystość swoich intencjonalnych działań i ich źródeł, oznacza to krok w kierunku rozpoznania tego, co sprawia, że kusala jest kusala, a akusala, akusala. Znajdziemy się o krok bliżej od początku Właściwych Kryteriów lub Właściwego Poglądu.

Jeśli więc chcemy medytować, musimy zająć się swoimi czynami i wyborami (właśnie dlatego to sila czyli cnota poprzedza Dhammę).
W ten sposób każda intencja robienia tego czy owego, zostanie ujawniona i nie będzie przyjęta bezrefleksyjnie. Poprzez to uporczywe zadawanie sobie pytań, możemy również rozpoznać, czy planowane działanie jest zakorzenione w nieumiejętnej motywacji, takiej jak zmysłowość, zła wola, próżność czy chęć odwrócenia uwagi. Co więcej, tylko to należy odrzucić. To, co nieumiejętne. Nie trzeba unieważniać całości zaistniałego doświadczenia i zachowania. Byłaby to przesada i niewykorzystywanie świadomości jako kryterium rozróżniania. „Czy to, co zamierzam zrobić, jest zakorzenione w chciwości? Żądzy? A może w złej woli, irytacji lub gniewie?”. Albo: “Czy działam z powodu chęci odwrócenia uwagi i zapomnienia się? Czy dobrowolnie ulegam czynom i pragnieniom, które jeszcze bardziej mnie zwodzą i maskują nieumiejętne podłoże tych działań?”. Takie pytania o osobisty i wewnętrzny wymiar codziennych doświadczeń i działań będą musiały skutkować uważnością. Jest to definicja (właściwej) vipassany lub dociekania – bo dokładnie to się tutaj praktykuje. Samodzielne odkrywanie motywacji własnych działań. Oczywiste jest, jak tego rodzaju postawa oraz praktyka uważności prowadzi do rozpoznawania „dobrego jako dobrego a złego jako złego”. Jak nie byłaby ona zależna od żadnego zewnętrznego autorytetu czy wierzenia, lecz stanowiłaby bezpośrednie, widoczne, uniwersalne kryterium dostrzegalne osobiście.

Ważne jest aby podkreślić, że nie jest konieczne, by popadać w neurotyzm lub obsesję w tej kwestii (choć może się to zdarzyć) i przed podjęciem absolutnie każdego działania zadawać sobie pytanie: “Co robię?”. W tych dociekaniach ważniejsze jest nastawienie do takiego pytania -„odpowiedź” jest już w nim zawarta. Każdy wie dlaczego coś robi. Czy jest tego świadomy, czy nie, to już inna kwestia. Oczywiście, dopóki taka postawa nie zostanie rozwinięta i udoskonalona, trzeba znosić możliwą utratę (pozornej) pewności siebie i paraliż przy podejmowaniu wyborów. Dzieje się tak, ponieważ konsekwencje najmniejszych zachowań stają się wtedy dla nas coraz bardziej widoczne. Zaczynamy czuć się odpowiedzialni nawet za rzeczy, które są poza naszą kontrolą.

Poprzez tego rodzaju „ujawnianie” podłoża swoich działań, będziemy coraz mniej zdolni do ignorowania naszych prawdziwych intencji. Nie będzie już można przymknąć oka na pozornie dobre uczynki, wiedząc, że ich motywacja, niekoniecznie taka jest. W ten sposób stajemy się uczciwi wobec siebie. Dostrzegając to co jest na powierzchni, jednocześnie widzimy wszystko, co znajduje się pod spodem.

W rezultacie będzie można również dostrzec, czy coś rzeczywiście nie wynika z chciwości, niechęci czy złudzenia. W takim przypadku, nawet jeśli cały świat mówiłby nam, że to nadal jest „złe”, nasze rozeznanie pozostanie niezachwiane. Dzieje się tak dlatego, że dobre i złe jest definiowane przez stojącą za nimi intencję. Nie przez tradycje, poglądy, opinie czy obowiązki i kulturę, ale przez ustalenie, czy u ich podstaw leży chciwość, niechęć i złudzenie.

Powinno być już jasne, że szczerość wobec siebie lub przejrzystość nie jest czymś opcjonalnym (ani też jedną z różnych dróg prowadzących do tego samego celu). Jest to konieczny warunek, aby pojawiła się szansa osiągnięcia Właściwego Poglądu i zrozumienia jak należy praktykować Dhammę. Jeśli porzucenie swojej zależności od konkretnej „metody” nadal stanowi problem, możemy przyjąć praktykę ciągłego zadawania sobie pytań jako taką „metodę”. Chociaż nie jest to idealne rozwiązanie, nadal będzie skutkować rozpoznawaniem motywacji i emocjonalnej potrzeby stosowania jakichś konkretnych metod (potrzeby “robienia czegoś”). Dostrzegając subtelną motywację stojącą za każdym działaniem, automatycznie odczuwa się odpowiedzialność za własne wybory. Niezależnie od tego, jak bardzo „uzasadnione” mogą one wydawać się zewnętrznie. Ciężar tych wyborów zawsze spoczywa na jednostce, i jest to coś, czego nie można już dłużej ignorować.

Wtedy też zaczynamy prawdziwie odczuwać wagę słów wypowiedzianych przez Buddhę: „Istoty są właścicielami swoich czynów”.

Tłum. Zespół Fundacji Drzewo Bodhi